Żona na zamówienie, czyli kolejna obyczajówka ze zdradą w tle
P
o nieoczekiwanej zdradzie męża. Zosia próbuje ułożyć swoje życie na nowo. Wciąż musi być silna dla swojej córki, jednak ani jej własna mama, ani niewierny mąż nie ułatwiają jej sytuacji.
Luki w pamięci
Żona na zamówienie to kontynuacja Męża na niby. Pierwszy tom miałam okazję przeczytać w zeszłym roku, a teraz ze zdumieniem odkryłam, że kompletnie nic z niego nie pamiętam poza tym, że bardzo mi się podobał.
Najgorsze, że zamiast skupić się na bieżącej opowieści, ciągle próbowałam sobie przypomnieć, co tam było wcześniej. Zabrakło mi jakiegoś wstępu z przypomnieniem przeszłych wydarzeń.
Bohaterowie
Samą książkę czyta się bardzo przyjemnie i szybko. Zosia pozostaje głównym motorem powieści, od czasu do czasu podaje mi swoje genialne spostrzeżenia, pod wpływem których wybucham śmiechem i przyznaję jej rację.
O ile życie byłoby prostsze, gdyby ludzie zajęli się sobą, a nie podglądaniem i komentowaniem innych. (str. 91)
Prawdziwym smaczkiem tej historii, tak jak w pierwszym tomie, jest mama bohaterki. Ożywia scenerię, często podnosi mi ciśnienie, drażni i zadziwia podejściem do własnej córki. W każdym szaleństwie jest jakaś metoda, a ona przecież nie chce źle. Jako osoba starsza, więcej przeżyła, więc wie lepiej, co dla jej dziecka jest najlepsze. Nawet jeśli to dziecko jest już dawno dorosłe i ma własne dziecko.
Boże, jak ja czasami jej nie cierpię. Tego nadęcia, wpieprzania się z głupimi uwagami w nie swoje sprawy, a jednocześnie, kocham ją bezwarunkowo i znoszę te wszystkie inwektywy. Gdyby ktoś inny zachowywał się w stosunku do mnie w ten sposób, zerwałabym z nim kontakty. (str. 186)
Autorka ciekawie pokierowała postacią męża. Bardzo podoba mi się jego upór w realizacji raz podjętej decyzji, a także zachowanie w ekstremalnych sytuacjach, jakimi są tu rodzinne uroczystości. Ma facet klasę, trzeba mu to przyznać!
Macierzyństwo
Drugi tom dość mocno skupia się na samotnym macierzyństwie i przyznaję, że jak za parentingowymi tematami nie zawsze mi po drodze, tak tu z chęcią obserwowałam poczynania bohaterki, ciekawa, jak poradzi sobie z kolejnym (nie) planowanym problemem. Cieszę się, że nie pojawiły się problemy, które byłby przerostem formy nad treścią, naciągane i wymyślane na siłę. Nie, one są zwyczajne i takie, z jakimi ludzie faktycznie borykają się na co dzień. Za to sprawiają, że czytelnik naprawdę trzyma za Zosię kciuki i bardzo chciałby jej pomóc.
Okładka
Na koniec dodam, że wielkim plusem jest wg mnie zachowanie spójnej szaty graficznej obu tomów, oraz podobieństwo tytułów. Są przemyślane i zmuszają do zastanowienia. W dodatku jest w nich cudna nuta ironii. Ktoś to naprawdę fajnie wymyślił, bo same tytuły opisują charakter obu powieści, trafiając w samo sedno problemu, jakim może być jest długoletnie małżeństwo zabarwione zdradą którejś ze stron.
Ciepłe pożegnanie z Zosią i jej historią
Podejrzewam, że za trzy miesiące nie będę już za bardzo pamiętać o czym jest Żona na zamówienie, tym bardziej, że czeka na mnie jeszcze jedna obyczajówka z podobnym motywem.
Ale to była naprawdę fajna lektura na letnie popołudnie. Zakończenie drugiego tomu pozostawiło we mnie przyjemną satysfakcję i lekki niedosyt, ale nie na tyle silny, bym tęskniła za dalszym ciągiem perypetii Zosi i jej wesołej gromadki. Jest dobrze.
PREMIERA: 13.03.2019r.
Tytuł: Żona na zamówienie
Autor: Nina Majewska-Brown
Ilość stron: 335
Cena okładkowa: 36,90zł
Wydawnictwo: Pascal
Kategoria: powieść obyczajowa
Moja ocena : 5/5
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu Pascal.










