Psiego najlepszego- W. Bruce Cameron [PRZEDPREMIEROWO]
To nie jest kontynuacja książki Był sobie pies (recenzja TUTAJ). To po prostu kolejna książka o psach, tego samego autora, ale w zupełnie innej otoczce, klimacie i w zupełnie innej historii.
Jedno jest pewne: jest to kolejna przeurocza książka W. Bruce Camerona. Kocham jego twórczość, kocham jego podejście do zwierzaków. Uwielbiam wyobraźnię i to, jak wspaniale rozumie psy. Swoją zdolność interpretacji psich zachowań czy spojrzeń umieszcza w otoczce ciekawej fabuły, od której oderwać się nie sposób i serwuje nam tym samym taki wachlarz emocji, o jakim trudno zapomnieć jeszcze na długo po lekturze książki. Jego miłość do zwierząt, a szczególnie psów, widać w każdej scenie, jaką komponuje, a tym samym wydaje mi się, że sympatię do tych uroczych czworonogów potrafiłby rozbudzić chyba w każdym, kto ma choć odrobinę bijącego serca w piersi. Cokolwiek jeszcze nie napisze, ja chcę to przeczytać 😀
Psiego najlepszego to cudownie ciepła, pełna miłości i wzruszeń podróż prosto w psie objęcia w czasie zbliżającego się szybkimi krokami Bożego Narodzenia. Choć mamy dopiero połowę listopada, klimat świąt już otulił mnie swym czarem.
Oprócz psich bohaterów mamy też mężczyznę, który boryka się z problemami ukrytymi tak głęboko gdzieś w jego wnętrzu, że póki nie pojawiają się pieski, on nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, co go tak naprawdę do tej pory w życiu bolało. I jak poradzić sobie z tym bólem, gdy za chwilę na horyzoncie pojawia się widmo nowych katastrof uczuciowych? Czasem jest takim zagubionym chłopcem, jednak zawsze z sercem na dłoni.
Czy płakałam? Cóż, nie tak jak w przypadku Był sobie pies, aczkolwiek przyznaję, że były momenty, gdy coś mnie za gardło ściskało. I to całkiem mocno. Jedna łezka poleciała, ale pewnie dlatego, że z powodu pracy zmuszona byłam odkładać tę powieść co kilka rozdziałów na bok i przez to nie mogłam wczuć się tak, jak powinnam. Dlatego wciąż uważam, że autor doskonale wie, jak wywołać łzy. Ale to takie łzy, które niekoniecznie musza być gorzkie…
Wątek romantyczny był, choć nie zachwycił mnie jakoś specjalnie i to chyba najsłabszy punkt powieści. Nie było iskier, których szukam w takich wątkach, ale też mi ich nie brakowało. To nie ma być romantyczna historia na święta. Autor próbował coś tam sklecić i w sumie wyszło delikatne tło z serduszkiem w kącie, ale nie przyćmiewa głównej idei książki. Na całe szczęście.
Cieszę się ogromnie, że miałam przyjemność przeżyć tę przygodę. Spędzić święta (choć miesiąc przed świętami) z Joshem i jego wesołą psią gromadką, obserwować zmiany, jakie zachodzą w jego postrzeganiu świata oraz kreowaniu własnych uczuć, a także poznać psią naturę z zupełnie innej strony, o jakiej nie wiedziałam, bo nie wszystko jest takie oczywiste, jak się może wydawać. Cieszę się, że ktoś potrafił ubrać ten obrazek w takie słowa, które wyrażają tak wiele, choć wydają się być prostą historyjką o przygarnięciu bezpańskich zwierząt przez człowieka, który nie ma o psach zielonego, ani jakiegokolwiek innego pojęcia. Polecam!
Tytuł: Psiego najlepszego
Autor: W. Bruce Cameron
Ilość stron: 281
Wydawnictwo: KOBIECE
Moja ocena : 10/10
Za egzemplarz recenzencki dziękuję serdecznie Wydawnictwu Kobiecemu.
Już dużo recenzji czytałam i chyba jednak się mimo wszystko nie skuszę. Nie czytałam „Był sobie pies”, więc może nawet nie wiem co tracę 😉
Gdybyś jednak zmieniła kiedyś zdanie, to polecam gorąco obie książki tego autora 🙂
Ta okładka jest przesłodka! Twój opis także bardzo zachęca, więc mam nadzieję, że jeszcze przed Świętami uda mi się ją przeczytać! 🙂 pozdrawiam ;*
Książka jest równie urocza jak ten psiak na okładce, więc mam nadzieję, że Ci się spodoba 🙂 Pozdrawiam również ;*
Nie byłam do niej przekonana, bo nigdy nie przepadałam za świątecznymi powieściami, ale twoja recenzja zmieniła trochę moje nastawienie do lektury. Może poprosze o nią Mikołaja 😀
Pozdrawiam
To Read Or Not To Read
Życzę Ci, by Mikołaj nie zawiódł w takim razie 😉 I żeby Ci się podobała tak, jak mi 🙂
Cóż w sprawie tej książki mamy kompletnie odmienne zdanie i w życiu nie dałabym jej 10/10 🙂 Fatalny główny bohater, „nastoletnie” i niedojrzałe podejście do wątku romantycznego, niestety nawet cała gromada słodkich szczeniaczków nie była w stanie uratować tej książki w moich oczach, chociaż są jedynym powodem, dla którego nie żałuję, że książka trafiła w moje ręce – mam psa, którego kocham nad życie i podejście autora do opisywanych zwierzaków w niczym nie różni się od mojego i to jedyna rzecz, która nas łączy 😉
Pozdrawiam, <a href="https://shevvolf.blogspot.com/">she__vvolf ??</a>
Po “Był sobie pies” i po tej książce już “łyknę” chyba wszystko co ten autor napisze 😀 Bardzo mi się podobała, uwielbiam jego styl i sposób postrzegania zwierząt. Fakt, że główny bohater jest taki ciamajdowaty, ale ja to akurat odebrałam jako urocze 😉 Rozumiem doskonale jego niepewność i totalny brak wiedzy na temat opieki nad psami, ale uważam, że poradził sobie w tej kwestii cudownie i wiedział co zrobić, gdy nie wiedział co zrobić 😀 Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. A poradzenie sobie z własnymi “demonami”? Trzymałam za niego mocno kciuki i bardziej irytowała mnie tu ona niż on, choc doskonale ją rozumiałam… Dobrze, że mamy odmienne zdanie, jest przynajmniej o czym porozmawiać 😉 Buziaki ;*
Muszę zobaczyć 😉 tematyka wydaje się być lekka i przyjemna, mam nadzieję, ze nie ma przesady w cukrzeniu? 😉
Ja tam żadnego cukrzenia nie odczułam 🙂 Śmiało, najwyżej mnie pogryziesz 😀
O ja Cię! Bardzo podoba mi się ta książka! Super recenzja i prawdopodobnie poszukam tej książki w księgarnia!
Pozdrawiam!
Był sobie pies, ksiązka zrobiła na mnie ogromne wrażenie, mocno się nią wzruszyłam, wróciłam do wspomnień z dzieciństwa. 🙂 Psiego najlepszego też będę chciała poznać. 🙂
To dwie zupełnie różne książki, ale obie bardzo polecam 🙂