Pan Doubler zaczyna od nowa – o ziemniakach i o życiu
Pan Doubler zaczyna od nowa. A właściwie to swoje nowe życie zaczyna od zadawania pytań. Pytań, których inni nie zadają z czystego lenistwa, wysokiego poczucia własnej nieomylności lub strachu. Pytań, które zwykle zadają dzieci. Bo czy ktoś dorosły ma odwagę zapytać wprost: dlaczego się ze mnie śmiejecie?
Pan Doubler żyje z uprawy ziemniaków, kocha je całym sercem i wydaje się być dziwakiem, który wie o niewielu sprawach w życiu. Ale o tych niewielu wie naprawdę sporo. I może uchodzić za autorytet. A o tych, o których nie wie nic, potrafi się douczyć.
Kto pyta, nie błądzi
Już nie raz przekonałam się, jak istotne jest zadawanie pytań. Nawet jeśli nie są to wygodne lub odpowiednie pytania, to prowadzą do tych odpowiednich, a tam już prosta droga do rozwiązania problemu lub prawidłowego zrozumienia drugiego człowieka. Niestety większość ludzi zajęta jest własnym życiem i nie myśli o tym, że coś może być zupełnie inne, niż zostało oficjalnie ocenione przez otoczenie.
Przeważnie ludzie podczas rozmowy myślą tylko o tym, co sami chcą powiedzieć, i przez to nie słuchają dobrze. (str. 56)
Życie Pana Doublera staje na głowie
Pan Doubler po wielu latach zostaje zmuszony do wyjścia ze swojej skorupy. Do tej pory wiódł życie, jakiego pozazdrościłby mu każdy introwertyk. Tak, z podziwem patrzyłam na to, jak się urządził. Aczkolwiek nawet ja, z moją niechęcią do ludzi i wychodzenia z domu, uważam, że bohater popadł w skrajność.
Z tej skrajności wyciąga go samo życie, bo gdy jego gosposia choruje, on zastępuje ją w jej obowiązkach. Na jej wyraźną prośbę. Zamiast zatrudnić nową gosposię, czeka, aż pani Millwood wyjdzie ze szpitala i znów do niego wróci, a on w tym czasie poznaje jej życie wolontariuszki w schronisku dla zwierząt.
Jak zwykły osioł może dać do myślenia
Jest tam osioł, którego odebrano właścicielce, a która co jakiś czas próbuje go wykraść. Podczas gdy inni śmieją się ze starej dziwaczki i pilnują, by złodziejka nie zatriumfowała, Pan Doubler wnika w tę sprawę głębiej. Zaczyna zadawać pytania i w ten sposób odkrywa, że życie ma o wiele, wiele więcej barw, niż mu się do tej pory wydawało.
Czasami wiadro pomyj na głowę wylewa mu jego własna gosposia, która mimo choroby nadal zdaje się być osobą, która widzi, co dzieje się w jego duszy znacznie przejrzyściej, niż jego własne dzieci.
To, że pan się nie zatrzymuje, żeby coś zauważyć, nie znaczy jeszcze, że tego nie ma. Przez te wszystkie mroczne lata, które pan spędził w tej swojej przepaści, żonkile wciąż kwitły, kaczki wysiadywały jajka, bazie wyrastały na wierzbach w ciągu jednej nocy. To wszystko tam było i nadal jest. Wiosna nadchodzi niezależnie od wszystkiego, panie Doubler. Nawet jeśli pan jej nie zauważa. (str.232)
Nigdy też nie wiadomo, z której strony pojawi się ktoś wart zainteresowania. Kto podda mu nowe spostrzeżenie, na które nie wpadł wcześniej sam, ale zdumiewa go prawdziwość tej tezy.
Cebula ma warstwy. Ta powieść ma drugie dno
Powieść daje do myślenia, a przy tym jest pełna emocji. Będziesz się śmiać, będziesz się wzruszać, dziwić i denerwować. Zastanowisz się nad specyfiką przemijania czasu z perspektywy osób starszych, jeśli jesteś na tyle młody, by nawet nie dopuszczać myśli o okresie spoczynku. A to czasami naprawdę solidnie zaskakuje. Jak w przypadku pułkownika, który nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości, ale znalazł na siebie sposób.
Czasami to nie Ty musisz znaleźć ten sposób. Czasami znajdzie go za Ciebie życie. A czasami drugi człowiek, który nie bał się zadać pytania, zastanowić i pomyśleć. Bo jesteśmy tylko ludźmi. Ale właśnie dlatego możemy wszystko. A przede wszystkim powinniśmy móc liczyć na siebie nawzajem.
Jak niewiele trzeba, by zniknąć niezauważenie…
Co uderzyło mnie dość nieprzyjemnie. Jak bardzo prawdziwie przedstawiona jest sytuacja pani Millwood. Ona ciągle tam jest, w tle, pod drugiej stronie słuchawki telefonu. Jest niezbędna bohaterowi do życia, ale z czysto egoistycznych pobudek. Zapatrzony w swoje sprawy, cudem ogarnia fakt, że jest chora. Ale w ogóle nie rozumie, jak bardzo jest z nią źle.
A najśmieszniejsze w tym wszystkim, że on nie jest złym człowiekiem. Jest nieszkodliwym dziwakiem, zamkniętym w swoim świecie. Toleruje się go, patrzy na niego z pobłażaniem albo zazdrością i mija, by iść dalej swoją ścieżką. Ewentualnie można pośmiać się z niego przy kawie u innych znajomych.
Gdyby nie fakt, że akurat ma do omówienia istotny dla niego temat, pewnie w ogóle nie zauważyłby, co się dzieje z jego gosposią. Tym bardziej, że to jest NAWRÓT. Czyli ona już chorowała. I dopiero teraz dociera do niego ten fakt.
Czytanie o chorobie to coś zupełnie innego niż samodzielne jej przeżycie. Autorka świetnie zauważa, jak niewiele dla reszty świata znaczy choroba jednego człowieka. Jak bardzo może to zaniknąć między koniecznością pójścia do pracy, a odlotem na zimę bocianów.
A przecież tak ważne jest, tak konieczne, by wspierać, być i dawać poczucie bycia potrzebnym. By opiekować się sobą nawzajem, by móc liczyć na siebie w każdej sytuacji. Bo nawet najzagorzalszy introwertyk nie tylko tlenu potrzebuje do życia, tylko musi to sobie uświadomić, choć czasami zajmuje mu to wiele lat.
Zapraszam Was na lekturę powieści, która momentami rozśmiesza, momentami wali w twarz brzydką prawdą. Głównie jednak rozgrzewa zimne serce w ten jesienny czas i nastraja dość melancholijnie, ale paradoksalnie pozytywnie, bo z nadzieją na to lepsze “coś”.
Wszyscy docieramy w życiu do etapu, kiedy nie jesteśmy już nikomu potrzebni, pomyślał. Ciekawe, co zmusza nasze serca, żeby wciąż biły. (str. 195)
PREMIERA: 26.08.2019r.
Tytuł: Pan Doubler zaczyna od nowa
Autor: Seni Glaister
Ilość stron: 413
Cena okładkowa: 38,99zł
Wydawnictwo: HarperCollins
Kategoria: powieść obyczajowa
Moja ocena : 5/5
Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu HarperCollins.