KRYSTYNA SIESICKA – JEZIORO OSOBLIWOŚCI
Marta jest zwyczajną nastolatką. Mieszka ze swoją mamą, chodzi do szkoły. Życie spokojnie toczy się swoim torem. Aż do dnia, w którym mama zaczyna się dziwnie zachowywać, a Martą interesuje się tajemniczy, kilka lat od niej starszy i diabelnie przystojny Michał.
Życie jest ciekawe i pełne niespodzianek, więc Marty także nie oszczędza. Okazuje się, że jej samotna matka poznała kogoś i wychodzi za mąż. Marta zajmuje pokój w mieszkaniu nowego ojczyma, który wcześniej należał do Michała. Bo chłopak okazuje się być synem Wiktora. I może cała historia byłaby całkiem sympatyczną, pełną szczęścia i radości opowiastką, gdyby nie kawałek drewna i szkła. A do tego wszystkiego kolega Michała, Patryk, wciskający swoje dwa grosze tam, gdzie i tak za dużo się dzieje.
Jak zakończy się historia Marty, Michała, Patryka i Wiktora? I jak odnajdzie się tam mama Marty? I dlaczego akurat “Jezioro Osobliwości”? Gdzie tam w mieście jest jakieś jezioro? Zapraszam do lektury, w której nie znajdziecie telefonów komórkowych, komputerów ani Internetu.
Życie pokazuje różne scenariusze, niektóre kończą się niczym w bajkach, inne tragedią, która doprowadza do łez zarówno bohaterów jak i czytelnika. Jako nastolatka uważałam, że nie ma cudowniejszej książki od tej i dlatego postanowiłam polecić ją Wam. A może też jesteście mamami i macie nastoletnie córki? Bo to książka dobra zarówno dla dorosłych jak i dla młodzieży.
Książka nie jest gruba, więc szybko się ją czyta. Autorka zgrabnie manipuluje piórem wplatając dwie ‘rzeczywistości’ między siebie. Łączy przeszłość z teraźniejszością, przez co mamy całkiem ciekawy obraz całości. Akcja dzieje się w czasach, gdy komórek, komputerów ani Internetu jeszcze nikt nie znał, a fabuła porusza problemy nastolatków, którym trudno odnaleźć się w określonych sytuacjach. Zwłaszcza, gdy problemem jest ‘nowy tatuś’ w dotychczas niepełnej rodzinie.
Pierwszy raz przeczytałam „Jezioro Osobliwości”, gdy miałam mniej więcej 12 lat. Moja mama przyniosła ją dla mnie z lokalnej biblioteki. Zakochałam się w książce do tego stopnia, że już nawet nie wiem, ile razy do niej zaglądałam. Za każdym razem od deski do deski, albo jak tu trafniej będzie powiedzieć: od okładki do okładki. Przy okazji okładki: wklejam do wpisu moją ulubioną. Niestety nie mam jej na swojej półce, choć samą książkę posiadam w innym wydaniu. Może kiedyś uda mi się znaleźć kogoś, kto będzie miał moją ulubioną wersję ze zdjęcia i da mi ją w zamian za mój egzemplarz?
P.S. Powstał też film na podstawie książki, ale niestety nie polecam go. Filmowy Michał nie ma nic wspólnego z tym książkowym ideałem, natomiast cała historia została zupełnie inaczej zakończona, przez co w filmie trafi swój naturalny urok. Ja byłam zdecydowanie niepocieszona w trakcie seansu.
Witaj Śnieżynko! 🙂
“Jezioro Osobliwości” to książka, którą czytałam mając naście lat. Niestety, zazwyczaj nie mam pamięci do tytułów i autorów. Czytam wiele, wiele historii nadal błąka się po mojej wyobraźni, ale kiedy chcę komuś coś polecić, muszę zastanowić się kto to właściwie napisał. Tę książkę pamiętam szczególnie ze względu na krótki epizod misia. Chłopak był zniesmaczony jego wyglądem, ale wszystko zmieniło się, kiedy tato powiedział, że ta zabawka jest wspaniała. Dlaczego? Dlatego właśnie, że jest taka “wymiętolona”. Była ona bowiem wiele razy tulona i całowana z miłości. Prawda, że ta scena wiele uczy?
Filmu, powiem szczerze, nie widziałam, ale skoro nie polecasz… 😀
Witaj Panno Jagno:)
Pamiętam historię misia 🙂 to właśnie sprawia, że “Jezioro Osobliwości” jest wyjątkowe. Widzę, że warto ten tytuł przypominać ludziom, bo wiele osób go zna, ale wiele zapomniało.
W filmie szukałam książkowego Michała- nie znalazłam. Scena z jajecznicą, gdy Marta była chora też nie była ‘warta’ nakręcenia :/ A przecież to cały urok tej opowieści. Nie wspominając epizodu misia!
Rozumiem Cię. Choć “Anię z Zielonego Wzgórza” czytałam wiele razy, ale całą serię muszę sobie jednak przypomnieć jeszcze raz, zanim wspomnę ją na blogu. Więc może to jest jak z tym misiem? Kochamy, otulamy własnymi uczuciami te wszystkie książki, ale w końcu i tak są kolejne historie warte uczuć, a ten miś przeżył swoje i trafia na półkę naszych wspomnień. I choć nie pamiętasz kto był autorem, sama historia żyje gdzieś w Tobie na długo… 🙂
Jak to mówią: “Co kraj to obyczaj”. Każdy człowiek ma swoje indywidualne podejście do danej książki, danego autora, tytułu czy misia. Każde jest warte szacunku i zrozumienia przez innego książkoholika. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że możemy dyskutować na te tematy i dzielić się swoimi przemyśleniami i odczuciami. 🙂
Również czytalam jezioro 20lat temu i jak wszystkie książki uwielbiałam.. mile zaskoczenie że po tylu latach czytelnicy wciąż wracają do tej prozy. Polrcam jeszcze zapach rumianku i zapałka na zakręcie. Pozdrowienia Art Magda.
Nie czytałam, albo nie pamiętam, ale skoro polecasz- sięgnę 🙂 Aż dziwne, ile osób zna “Jezioro”… Pozdrawiam 🙂