Dziecko last minute- N. Socha
Dziś będzie o kontynuacji Hormonii, o której niedawno tu pisałam. Tym razem świat Kaliny staje na głowie, a w jej ciele rozwija się nowe życie.
Kobieta już chciała dać nura w niezbyt przyjemny, kolejny etap: menopauzę. A tymczasem też na „m”, ale ten etap to ponowne macierzyństwo. Piękne, bo dojrzałe, a doświadczenia nabyte przy pierwszej córce teoretycznie powinny pomóc. Teoretycznie, bo przyszły ojciec nigdy jeszcze w tej roli nie występował, a Kalina ma na głowie nie tylko własne zachcianki, ale humory matki. Również starsza córka zajęta własnymi sprawami nie jest idealnym oparciem. I jak tu nie zwariować?
Mój znajomy powiedział niedawno, że jak książka jest dobra, wchodzisz w nią z butami i nawet ich nie ściągasz, bo nie masz czasu. Coś w tym jest. Trzy powieści Pani Nataszy przeczytałam razem w około tydzień, a zabierałam je dosłownie wszędzie. Nawet na kawę do wspomnianego znajomego. Na szczęście ten nie odebrał tego jako zniewagi i mogłam dowoli czytać, śmiejąc się co jakiś czas ku zdziwieniu towarzystwa. W tej drugiej części znów miałam przyjemność doznać poczucia humoru autorki, za który ją po prostu uwielbiam!
„Na szczęście uznał, że w hotelu będzie bezpieczniejszy. Skoro dla Konstancji umarł, kto wie, czy w nocy nie postawiłaby kropki nad i.” (str. 105)
Zaznaczonych fragmentów mam tak dużo, że nie sposób ich wypisać, a rozwój akcji trzymał mnie przy lekturze do ostatniego słowa. Tu naprawdę wiele Was zaskoczy! Jeśli się czegoś nie spodziewacie- to się wydarzy!
„Faceci zazwyczaj nie chcą nas denerwować, co zwykle kończy się tym, że wychodzimy z siebie i dostajemy ataku szału. Niestety nadal tego nie pojęli.” (str. 207)
Zdecydowanie uwielbiam Józefa. Nie jest to facet idealny i zdecydowanie daleko mu do tego ideału. Popełnił wiele błędów w życiu, za które przyszło mu słono zapłacić. Ale ma jedną cechę, dla której obdarzyłam go dużą dozą sympatii. Potrafi otworzyć buzię dokładnie w tej chwili, w której potrzeba, by powiedzieć dokładnie to, co powinien!
By nie było zbyt sielankowo i różowo (bo przecież niespodziewana ciąża to zbyt mały powód do zmartwień), swoje trzy grosze postanawiają wtrącić byli partnerzy bohaterów. Czy mąż Kaliny i była żona Kosmy nagle poczuli silny przypływ miłości i zechcieli odnowić zakończone od dawna związki? Kalina dochodzi do wniosku, że wypadałoby rozwieść się z Adamem. W końcu próbuje właśnie ułożyć sobie życie z nowym partnerem. Tyle, że niechciany mąż wcale nie jest skory do współpracy!
Moim ulubionym fragmentem w całej powieści był ten, w którym Kosma zostaje poinformowany o płci swojego nienarodzonego jeszcze dziecka. Poczucie humoru autorki powieści znów zatriumfowało i rozłożyło mnie na łopatki! Ja ryknęłam śmiechem, ale nic więcej Wam nie powiem. Trzeba to zobaczyć na oczy własnej wyobraźni w trakcie lektury.
Okładka. Rety, jest słodka jak pączek skąpany w lukrze. Uwielbiam! Gapię się i gapię na tego słodziaka w wiaderku, zachwycona pastelowymi kolorami 😀
Pani Natasza naprawdę rozumie ludzkie problemy i zachowania i udowadnia to po raz kolejny. Książka jest napisana lekko i przyjemnie, czyta się błyskawicznie, oderwać od treści nie sposób. W dodatku zakończenie jest takie, jak w przypadku pierwszej części: wbija w fotel i powoduje, że szczęka spada szybko i z hukiem na podłogę. A ja czuję trudną do okiełznania potrzebę jak najszybszego zapoznania się z treścią kolejnej części!
Czy trzeba więcej dodać? Tak, myślę, że naprawdę TRZEBA ją przeczytać!
PREMIERA: 28.09.2016r.
Tytuł: Dziecko last minute
Autor: Natasza Socha
Ilość stron: 352
Wydawnictwo: Pascal
Moja ocena : 10/10
A ja za tę cudowną lekturę dziękuję wydawnictwu Pascal.
Pierwszy raz słyszę o tej pisarce, ale skoro tak zachwalasz książki pani Nataszy Sochy, to pewnie sąinteresujące. Fajna recenzja!
Gdyby nie wydawnictwo Pascal, też bym pewnie nie słyszała. Ale wcale nie żałuję 😉 W tym tygodniu pojawi się recenzja również ostatniej części tej serii. Pozdrawiam 🙂
Przyznam, że jestem zaskoczony. Wydawnictwo Pascal zaczyna mieć w swojej ofercie coraz ciekawsze pozycje. Jako tata rocznego dziecka chętnie sięgnę po tę książkę 🙂
Dla taty rocznego dziecka będę miała wkrótce kolejną propozycję do przeczytania 😉