Idealne dzieciństwo
Ostatnio popularne jest wracanie do czasów dziecięcych, do wspomnień. Konkursy na Facebooku i na różnych blogach wymagają od nas wracania wspomnieniami do tamtych czasów, gdy jako dzieci biegaliśmy za piłką lub bawiliśmy się z koleżankami z podwórka ‘w dom’. Przy okazji jednego z takich konkursów napisałam własne wspomnienia i postanowiłam, że podzielę się tym tekstem również na swoim blogu. Cóż, zapraszam:
Moim idealnym dzieciństwem jest to moje dzieciństwo, gdzie nie było smartfonów czy komputerów. Nikt nie myślał o Xboxach czy prowadzeniu bloga w sieci, bo wiadomo, że najlepsza zabawa czekała na dworze. Po deszczu biegaliśmy w kaloszach i pelerynkach między kałużami, a dziewczynki urządzały sobie zabawy, które polecały na przemieszczaniu się tylko po tych małych, naturalnych zbiorniczkach wody (czasem trzeba było naprawdę daleko skoczyć). Zabawa była przednia i nawet chłopcy dołączali!
Czasami chłopcy bawili się z nami lalkami Barbie, a później my dzielnie towarzyszyłyśmy im podczas gry w ‘dwa ognie’.
Zdarzało się, że przychodziła do nas młodziutka (jeszcze wtedy czteroletnia) urocza dziewczynka i wiadomo było, że teraz bawimy się w ‘dom’. Każdy chciał być mamą tej małej, tata też się zawsze jakiś znalazł. Niekoniecznie chłopiec, bo bywało, że tych brakowało. Nasza dziecięca wyobraźnia radziła sobie z każdym problemem. A potem w ruch szły krzesła ogrodowe, stoły, koce, czasem jakiś ‘śmieć’, znaleziony w garażu rodziców i powstawał taki dom, że każdy chciał w nim spędzić lato (ku przerażeniu rodziców). Za to kilka razy pozwolili nam nocować na podwórku w namiocie.
Gdy dorośli przywozili drewno na opał, by jeszcze w ciepłe dni zrobić zapasy na zimowe wieczory, dziecięca wyobraźnia wariowała. Doznawała istnego szału!
Raz pamiętam, na podwórko wjechała całą przyczepa czegoś dziwnego. Takie małe drewienka, każde w innym kształcie. A jak to pachniało lasem! Z tych drewienek przez najbliższe tygodnie urządzaliśmy sobie zabawy: budowaliśmy nowoczesne domki dla lalek (a także dla tych małych figurek znalezionych w Kinder Niespodziankach), zastępowały nam nawet popularne lego. Aż wreszcie dorośli popsuli zabawę, upychając całe to cudo w piwnicy, blisko pieca do ogrzania domu. Kreatywna Śnieżynka (wtedy jeszcze Agunia) ‘cichaczem’ pojedyncze, co ciekawsze w kształty drewienka wynosiła na dwór i dalej było się czym bawić!
Nikomu nie chciało się rysować i wycinać z papieru pieniędzy czy monet, ale od czego była wyobraźnia! Liści na drzewach pod dostatkiem, kamieni na ulicy (zanim okropni dorośli znów popsuli zabawę i wyłożyli ulicę kostką), więc wystarczyło określić wielkość i rodzaj liści, które miały odgrywać rolę banknotu. To samo z kamieniami w roli monet. Staliśmy potem, każde przy swojej furtce. Furtka była okienkiem sklepowym, półki z produktami w tym niby-sklepie istniały tylko w naszej wyobraźni. Ale handel trwał w najlepsze i niejeden realny sprzedawca mógłby nam tych zysków (liściasto-kamieniastych) pozazdrościć!
Bywały dni, że dwór nie zachęcał do spędzenia razem czasu. Wtedy z radością witało się stertę książek z biblioteki, wypożyczonych kilka dni wcześniej. U mnie taka sterta nie grzała długo miejsca na półce, bo pochłaniałam książki ‘na metry’. Pamiętam, że sympatyczna Pani Bibliotekarka pozwalała mi (jako jednej z nielicznych) brać więcej książek niż dozwolone 5 sztuk na raz, bo wiedziała, że i tak po kilku dniach wrócę po nowe. Czasem jedną książkę brałam już w naszej osiedlowej bibliotece i tam czytałam, siedząc przy stoliku. Po dwóch godzinach wracałam do domu- bogatsza o emocje po nowej przygodzie z przeczytanej książki i niecierpliwa poznania treści tych, które ściskałam w małych łapkach.
Nie było telefonów, ale każdy wiedział, o której ma być w domu. A gdy słońce uznawało, że dość już tej zabawy na dworze i twardy głos ojca rozbrzmiewał po osiedlu (Aga, do domu!!!), to biegło się z radością i brudem (wszędzie gdzie tylko zdołał się dostać) prosto w ciepłe, pełne miłości ramiona mamy. Po wspólnej kolacji i seansie telewizyjnym siadało się z mamą na łóżku, ona czytała bajkę, a wyobraźnia już czekała, by móc dalej poszaleć. Tym razem w świecie snów…
Takie jest moje idealne dzieciństwo: 15, a nawet prawie 20 lat temu… 🙂
Ostatnio znalazłam nawet w piwnicy karton, w którym schowało się mnóstwo moich wspomnień. Starych kaset, kart TP, zabawek. A nawet listów od moich dziecięcych przyjaciół i pamiętnik- kopalnia wiedzy z czasów Gimnazjum 😉
W przypływie chwili wrzucę tu ciąg wpisów z poszczególnymi elementami mojego dzieciństwa. Dla młodszych pokoleń informacja, jak kiedyś spędzało się czas i żyło. A dla starszych- przypomnienie. Czym się kiedyś bawiliśmy 😉
A jakie Wy macie wspomnienia? Może w moich znajdujecie coś ‘swojego’?
Spędziłaś przepiękne dzieciństwo 🙂 Zresztą podobnie jak ja. Najpiękniejsze było to, że rzeczywiście każdy rupieć znaleziony na ziemi pobudzał wyobraźnie do tworzenia fabuły zabawy. Nigdy nam się nie nudziło. Pamiętam jak zakochani w “Królu Lwie” mieliśmy na podwórku Lwią Skałę, pustynię i dżunglę 🙂 Choć stała na nim tylko jedna wielgachna wierzba. Bawiliśmy się w dom piekąc ciasta z piachu i gotując zupy z wody i trawy, bawiliśmy się w wojnę nawet! kryjąc się po kątach z patykami imitującymi karabiny, skakaliśmy na gumie i na potęgę pożeraliśmy lody wodne o smaku coli 🙂 Teraz niestety moja ośmiolatka (choć chronię ją jak mogę przed telefonami, konsolami i komputerami) wygoniona przeze mnie na dwór patrzy na mnie nieszczęśliwa i pyta: No ale co jak mam na tym dworze robić?! Niestety wyobraźnia współczesnych dzieciaków jest mocno ograniczona i poszkodowana przez “postęp”. I być może brzmię jak stara matrona, ale naprawdę uważam, że pozwalając siedzieć dzieciom całe dnie przed ekranami (bo chociaż spokój w domu) pozbawiamy ich najpiękniejszych wspomnień z dzieciństwa.
Były i gorsze chwile, wiadomo. Ale pod względem zabaw też uważam, że współczesne dzieci są krzywdzone. Tak jak Twoja mała: co robić na dworze? A ja sobie robiłam lalki z kolby kukurydzy 😀 Dzięki za Twoje wspomnienia 🙂
Moje dzieciństwo to lata 80-te. Wieś, dmuchawki z łodyg bzu czarnego, lepienie samochodów w piachu, w które potem się wsiadało i “prowadziło”, domek na strychu jako opcja na deszczowe dni, wycinane lalki i przerysowywane stroje dla nich z niemieckich burd, pisanie dziennika, który potem chcieli przejąć koledzy z klasy ciekawi moich zapisków itp. itd.
Dzieciństwo bez komputerów i telefonów komórkowych to jedna z najlepszych rzeczy jaka się naszym pokoleniom przydarzyła.
Aut z piachu nie przeżyłam 🙂 Ale ciekawie to brzmi. Ja sobie kiedyś sama zbudowałam komputer z kartonu 😀 Miałam chyba z 13-14 lat, a mamy nie było stać na prawdziwy, bo wtedy dopiero się pojawiały, więc były ogromnie drogie i prywatnie stały tylko w domach lekarzy i prawników. Ale od czego są nożyczki i pisaki 😀 Wielkie dzięki za komentarz. Uwielbiam czytać o zabawach z tamtych lat, bo dziś takich pomysłów już nie ma 🙂
W takim razie dodam jeszcze, że miałam własną bandę! 😀 Sami chłopcy i szefowa 😉 Nawet była bitwa z babską bandą, w której pociskami były gnijące gruszki z osami.
Wychowałam się na wsi, więc miałam bardzo dużo swobody. Tak dużo, że wkręciłam palec w szprychy sieczkarni i jedną nogą byłam w szambie. Mój anioł stróż to nie lada komandos 😉
😀 wspomnienia masz genialne, my nie byliśmy tacy pomysłowi z tymi gruszkami 😉 A Twój Anioł Stróż to naprawdę niezła szycha, nawet nie chcę sobie wyobrażać jak to bolało… :/ Dzięki za Twoje wspomnienia! Jak coś Ci się jeszcze przypomni, pisz śmiało! 🙂
Twój post poruszył całą lawinę wspomnień… To mało żywe dzieciństwo było wspaniałe :). Czytalam omrze książek, ale też jak Monika bawiłam się w “Króla Lwa” z innymi dzieciakami, z chłopakami szalałam po boisku do piłki nożnej i po drzewach, zaś z dziewczynkami grałam “w gumę”, szkołę czy dom. Piasek, trochę małych kamyczków, trawa i inne specyfiki były idealnym odzwierciedleniem potraw robionych przez rodziców ;). Jedyne co mogło nas wtedy ograniczać to nasza wyobraźnia.
Dziękuję za uznanie i komentarz:) Widzę, że część zabaw się powtarza u każdego, a część jest unikalna 🙂 Super. Warto sobie przypomnieć tamte lata i nauczyć współczesne dzieci tego, co ‘umieliśmy’ my 🙂
ahhhh, to dzieciństwo… aż czasem ciężko wspominać, bo łza w oku się kręci…
Może nie na każde wspomnienie, ale powiem Ci, że jak zaczęłam czytać swój pamiętnik z dzieciństwa to łezka w oku się zakręciła i taka tęsknota ogarnęła człowieka… A jeszcze do tego czytam i myślę: dziewczyno, co Ty robisz? Nie, to zła decyzja! Teraz, po latach już to wszystko wiem…