Miłość ze snu- Lucy Keating
Miłość ze snu znalazłam pod choinką. Ok, może nie do końca, bo książka najpierw wpadła mi w oko w księgarni, a opis zachwycił do tego stopnia, że wpakowałam ją lubemu w łapki i zapowiedziałam: ten tytuł ma do mnie trafić pod choinkę, więc biedactwo nie miał wyjścia, tylko stanął w kolejce do kasy. A dziś jestem po lekturze i mogę co nieco na jej temat powiedzieć. A raczej ponarzekać….
Miłość ze snu a docelowy odbiorca
Ta książka sprawia wrażenie, jakby autorka próbowała upchnąć w niej dwie, a nawet trzy różne historie z różnych gatunków. Z jednej strony czytam o nastolatkach. Niby 16 lat, ale aż do końca nie mogłam pozbyć się odczucia, jakby mieli co najwyżej 12 lat, aż tu nagle wyskakuje temat szybkiego numerku. No serio? To albo dzieci i bajka dla nich, albo historia o młodzieży wkraczającej powoli w świat dorosłych?
Lubię dziecięce książki, jest ich kilka na tym blogu. Ale ta książka to problematyczna zmora, bo zupełnie nie wiem jakiej grupie czytelniczej mogłabym ją polecić. Długo też myślałam czy jest to książka, którą lubię. I chyba jednak nie lubię. Mam ochotę przeczytać ją drugi raz tylko po to, by przekonać się, że jednak źle zrozumiałam treść pierwszym razem i tam jest napisane zupełnie coś innego.
Szczypta magii, wiadro nudy
Na pewno postawię ten tytuł na półce obok Uwiezionej pomiędzy Światami, bo mam wrażenie, że te książki wylazły z tego samego wora. Tyle, że w Uwiezionej cala fantastyczna otoczka była jakoś tak bardziej na miejscu. W Miłości ze snu za cholerę mi nie pasuje. Nie byłam na nią gotowa, nie spodziewałam się jej i nie mogłam się do niej przekonać, choć przyznaję, że rozwiązanie zagadki okazało się banalnie proste i piękne w tej prostocie, a jednocześnie ciekawe i zgrabnie przez autorkę opracowane. Niestety droga, jaką czytelnik musi pokonać, by do tego rozwiązania razem z bohaterami trafić, była dla mnie potwornie nudna. Do tego stopnia, że niestety chwilami się po prostu wyłączałam. Rzadko mi się to zdarza, ale nijak nie idzie mi w parze myślenie o tym mam jutro do zrobienia akurat w trakcie pasjonującej lektury.
Wątek romantyczny?
Wątek romantyczny jest trudny do określenia. Podobały mi się problemy sercowe bohaterów, ich wzloty i upadki, a szczególnie delikatne podchody. Nie porwała mnie jednak ta miłość na tyle, bym później chodziła i wciąż o tej parze myślała. Szczerze? Tydzień później ja nawet nie jestem w stanie określić, ile tych scen, które mnie tknęły, było.
Na okładce można wyczytać, że Maks nie poznaje Alicji, ale za to jest chłopakiem, o którym śniła, odkąd pamięta. Naprawdę spodobał mi się taki motyw. Nie podoba mi się jedynie sposób jego realizacji. Zamiast dodawania aspektów fantastycznych, autorka mogła skupić się na samych bohaterach i ich obecnym życiu. Pójść w temat nieodwzajemnionej miłości Ali, jej prób zdobycia serca ukochanego.
Tu mały spojler, o którym nie ma informacji na okładce, więc żeby przeczytać, musicie zaznaczyć sobie to miejsce prawym przyciskiem myszy (kliknąć i przytrzymać, przeciągając jednocześnie): Nie przemawia do mnie wątek wzajemnych, współdzielonych snów, jakie mają bohaterowie o sobie nawzajem, być może dlatego, że strasznie dziecinne wydało mi się wykonanie, a nie pasuje to do wieku bohaterów. Sięgając po tę książkę byłam nastawiona na powolne zbliżanie się Alicji do Maksa, który zakocha się w niej za jakiś czas. A tymczasem okazuje się, że on też o niej śnił, ale wycofał się z tej miłości, bo za bardzo spalała go już od dzieciństwa w życiu realnym.
Mój błąd…
Nastawienie i oczekiwania to jednak nieprzyjaźni towarzysze mola książkowego. To jak w przypadku, gdy chcesz zjeść frytki, masz na nie wielką ochotę i idziesz do jedynego w mieście akurat otwartego baru, a na miejscu okazuje się, że z frytek wielka kicha, bo bar zamknięty. A Ty nie masz w domu nawet pół ziemniaka, żeby zadowolić kubki smakowe.
Broni się trochę Maks, bo jest tego typu chłopakiem, w jakim można się zauroczyć. Mądry, kulturalny, pozytywny i bardzo spokojny. Posiada wiele cieni w swoim sercu i przez to może wydawać się tajemniczy, a jak wiadomo, to jest pociągające. I nawet jeśli jemu dałabym te 16,nawet 18 lat, to jego partnerka zupełnie do takiej dojrzałości nie pasuje.
Okładka Miłości ze snu mało wyśniona
Czy już wspominałam, że nie podoba mi się również okładka? Wiem, ktoś tu postawił na prostotę, szybki, krótki przekaz. Ale gdy wpiszecie sobie w Google grafikę słowo “fantasy” wyskakuje mnóstwo niesamowitych obrazów, które znacznie bardziej pasowałyby mi do tego konkretnego motywu snu, jaki opisała autorka 😉
Magia jest wszędzie…
Jeśli czytaliście i macie inne zdanie, dajcie znać. Ja przekonałam się, że magia nie do każdej historii pasuje, a po tej historii spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Gdyby nie moje nastawienie, pewnie odebrałabym ją zupełnie inaczej 🙁
PREMIERA: marzec 2017r.
Tytuł: Miłość snu
Autor: Lucy Keating
Ilość stron: 273
Cena okładkowa: 29,90zł
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Kategoria: powieść dla młodzieży
Moja ocena : 2/5
Zdjęcie okładki nie należy do mnie. Zostało zaczerpnięte z serwisu lubimyczytac.pl (po kliknięciu w okładkę zostaniecie przekierowani do źródła).
Bardzo interesujący artykuł. Może będę mieć okazje dostać tą książkę w swoje ręce.
Kurcze, chyba jakoś nie trafia do mnie ta książka. Chociaż kto wie, może kiedyś tam dam jej szansę, nie mniej recenzja ciekawa 🙂
Ja jak widzisz jestem rozczarowana 🙁 A szkoda, bo naprawdę liczyłam na dobrze spędzony czas przy tej książce.
Dziękuję 🙂