Żona mimo woli- Annika Sharma
Nithja pragnie zostać lekarką. Jej hinduska rodzina, mimo wielu lat spędzonych w Ameryce, wciąż silnie trzyma się korzeni.
Ona sama uczy się pilnie, ma przyjaciół, na razie nic jej do szczęścia nie brakuje. Pewnego dnia poznaje Amerykanina, który urzeka ją swoim bohaterstwem i inteligencją. Z drugiej strony pojawia się też Hindus, z którym łączą ją wspólne chwile z dzieciństwa. Dziewczyna ma trudny orzech do zgryzienia, tym bardziej, że mężczyźni są do siebie podobni pod względem charakteru i bardzo przystojni. Innymi słowy, obaj warci uwagi. W tym wszystkim nie wolno jej zapomnieć o nauce, bo Nithja nie ma pojęcia co zrobi, jeśli nie dostanie się na wymarzoną medycynę. Nadchodzące miesiące będą ważne, a nawet przełomowe, zarówno dla jej życia zawodowego, jak i prywatnego.
Ta książka urzekła mnie swoją prostotą i jednocześnie bajkowym klimatem. Elementy kultury hinduskiej, przybliżane nam komentarzami bohaterki, ubarwiają powieść. Rozterki dziewczyny dodają historii odpowiedniego charakteru, dzięki czemu nie jest to mdły, przewidywalny romans. I wciąż zastanawiam się, jak ja postąpiłabym na jej miejscu.
Szczególnie zwróciłam uwagę na sposób, w jaki autorka wpasowała typową hinduską rodzinę z tradycjami przekazywanymi od pokoleń, w amerykańską kulturę. Widać, że nie sprawiło jej to najmniejszego problemu.
Należy pamiętać, że odmian miłości jest wiele. Łączą się z nią lojalność i szacunek. Rodziny się nie wybiera, ale kocha mimo wszystko. Nawet, jeśli to trudne, bo sprzeczne z własnymi pragnieniami. Czy dla nich warto odwrócić się od troskliwych rodziców? A może mają rację, skoro jakaś siła dziwnie przyciąga dziewczynę do Nisianta? Idąc tokiem rozważań bohaterki i jej rodziców, a nawet przyjaciół, łatwo zrozumieć obie strony i ich argumenty.
Spróbowałam wypisać sobie wady i zalety tej powieści. O zaletach było przed chwilą. W kwestii wad? Właściwie znalazłam tylko jedną. Brak mi słowniczka trudniejszych/mniej znanych/nieznanych słów. Sari znam. Ok. Ale szarawary czy pakora? Bez pomocy popularnej wyszukiwarki internetowej się nie obyło, a słowniczek na końcu książki oszczędziłby mi trochę czasu.
Filmy Bollywood znam od dawna. Uwielbiam je, z zachwytem patrzę, jak całe grupy aktorów tańczą i śpiewają. Oczywiście seans trwa średnio trzy godziny, ale historia jest tak opowiedziana, że człowiek zapomina o czasie i nie czuje niedosytu, bo każdy wątek jest odpowiednio rozwinięty i zakończony. Dodatkowo miłość tam jest przedstawiona w zupełnie inny sposób, niż spotykany u nas na co dzień. Tam nie ma wulgarności, seksu i nagości. Uczucia są wyrażane słowami, tańcem i barwami w niesamowity sposób.
Gdy zobaczyłam tę książkę, bardzo liczyłam na podobne wrażenia, wiec nie mogłam jej nie przeczytać. Nie żałuję. Dokładnie spełniła moje oczekiwania. Wchłonęłam ją, a im bliżej końca tym wolniej czytałam, by jak najbardziej odwlec moment pożegnania z bohaterami. Niestety ten moment nadszedł. Ale wiem, że chętnie przeczytałabym więcej powieści tej autorki.
PREMIERA: 07.07.2017r.
Tytuł: Żona mimo woli
Autor: Annika Sharma
Ilość stron: 386
Wydawnictwo: Kobiece
Moja ocena: 10/10
Ja z kolei nie przepadam za tym kręgiem książek, a dwaj zabójczo przystojni faceci do wyboru brzmią jak śliczna bajeczka, w której wszystko dobrze się kończy. Także niestety – nie zostanę czytelniczką 😉
Nie każdy gatunek odpowiada każdemu, całe szczeście 😀 Hm, teraz zastanawiam się czy o tej książce można powiedzieć, że to taka śliczna bajeczka. No i wiesz, nie wiem 😀 Ale ja bym chyba tak nie powiedziała, wydaje mi się, że autorka całkiem nieźle życiowo napisała tę powieść. Jak określiłam w recenzji, nie jest to mdły i przewidywalny romans (o dziwo… ) Ale to tylko moje zdanie 😉