Marcin Majchrzak- Damy we fiolecie
„Damy we fiolecie”. Tajemnicza okładka. Zaczęłam czytać wiedząc jedynie, że jest to coś z pogranicza fantastyki.
Tu nie będzie magii, różdżek i latających talerzy.
To nie ten świat. Tutaj mamy państwo-miasto, w którym okrutne rządy sprawuje silna i zdecydowana Selvina. Sieje postrach, mieszka w pałacu, skazuje ludzi na śmierć przez powieszenie.
Taki los również ma spotkać drobnego złodziejaszka, Locka, którego poznajemy zaraz na początku tej historii. Włamuje się do obcego domu, ale tym razem nie jest to jego szczęśliwy dzień. Trafia do celi, gdzie otrzymuje propozycję nie do odrzucenia. Ma być królikiem doświadczalnym. Tak mniej więcej: pożyjesz tydzień dłużej, ale za to zabijemy Cię nowo skonstruowaną maszyną ‘margaryną’, by sprawdzić czy działa. Margaryna zdecydowanie nie jest przyjazna żadnemu człowiekowi, ale czy okaże się genialnym narzędziem śmierci?
W tym czasie w dzielnicy robotników grupa osób zostaje zwolniona z pracy- z powodu posiadania rewolucyjnych ulotek nawołujących do buntu przeciw tyrani Selviny. Alenie zależy na lepszych warunkach do życia dla wszystkich. Dziewczyna staje się zalążkiem wojny domowej w mieście. Ludzie się buntują, głowy lecą, jakikolwiek porządek przestaje istnieć. Alena trafia do więzienia.
Jak zakończy się ten bunt? W jakich okolicznościach poznają się główni bohaterowie i czy zdarzy się coś więcej między nimi? Czy cesarzowa pozwoli odebrać sobie władzę? Nie przegapcie tej historii!
Ta książka okazała się dla mnie sporym zaskoczeniem. Wszystko, co próbowałam przewidzieć- rozegrało się zupełnie inaczej. Jakby autor wiedział, czego oczekuję i kierował akcją w zupełnie inny sposób. Do tego nietypowy klimat, taki trochę jakby z czasów średniowiecza.
Okładka zrobiona jest z przyjemnego w dotyku materiału. Kolorystyka zachowana w ciemnych barwach dodaje tajemniczości. Rewelacyjny pomysł, bardzo mi się podoba. Tajemniczy jeździec i jego koń, w oddali miasto, które sprawia wrażenie, jakby tonęło w ogniu, a nad nim burzliwe niebo. Ta okładka w ogóle nie zapowiada humoru, jaki znajdziemy w środku, natomiast pięknie obrazuje samo miasto pochłonięte wojną domową.
Wrażenia z samej lektury są niesamowite. Pierwszy raz czytałam książkę, w której panuje groza, ludziom lecą głowy (dosłownie!), a ja co chwilę parskam śmiechem, bo autor wtrąca coś takiego, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Marcin Majchrzak ma specyficzne poczucie humoru. Tekst jest otulony takim sarkazmem, który uwielbiam. Nie jest to mocny, czarny humor, tylko zgrabne manewrowanie słowami, które sprawia, że czujemy sympatię do Locka czy Aleny już od pierwszych chwil spędzonych z nimi, a także do samej książki.
Nawet przypisy są specyficzne. Autor z nami rozmawia, odczuwam coś jakby próbę zaprzyjaźnienia się z nami. Próbę udaną, bo mnie jak najbardziej przekonał! Niestety takich dodatków jest tylko dziewięć. A szkoda- może w następnej książce pokusi się o więcej?
Czytelnicy lubiący opisy walk znajdą tu coś dla siebie. Bitwy są ciekawie zobrazowane słowami, stonowane i uporządkowane. Nie zawiodą się również miłośnicy polityki.
Czytając, zwróćcie uwagę na nazwisko mistrza gildii Rzemieślników! Wprawdzie pojawia się tylko raz, ale to kolejny powód (razem z przypisem od autora), by się roześmiać.
Wiedząc, że to coś z pogranicza fantastyki, wciąż czekałam na jakieś nadprzyrodzone moce u Selviny. Faktycznie, jej postać aż się prosi o porównywanie do typowej wiedźmy, takiej z bajki o królewnie Śnieżce. Tylko bez magii. Bo to nie ta bajka. Jej postać jest ciekawa, a w pewien sposób nawet budzi sympatię. Jest silną, niezależną kobietą, która wie, czego chce. Na okładce znajdziecie zdanie, które zaprasza do lektury książki: „tyrani rzadko kiedy pozwalają się dobrowolnie obalać.”- coś w tym jest.
Standardowo wybrałam sobie cytat z książki, który najbardziej przypadł mi do gustu (choć tym razem mogłabym wypisać ich całą listę…) :
„Jego brzuch napierał mocno na kamizelkę, której guziki, gdyby mogły, zapewne już dawno spisałyby testament.” (str. 176)
Jeśli ktoś jest bardzo wrażliwy, to zwracam uwagę na drastyczne losy skazańców- to w tej książce będzie się pojawiało. Jednak można je z powodzeniem omijać, bo to zazwyczaj tylko kilka linijek. Trzeba też przyznać, że bez tych scen książka nie byłaby taka sama.
Mnie książka nie zawiodła. Wręcz przeciwnie, okazała się sporym, pozytywnym zaskoczeniem. Jest humor, jest akcja! Jest polityka i trochę szaleństwa. Po pierwszych kilku stronach martwiłam się, że będę tę książkę czytać z tydzień, jak nie lepiej. A tymczasem dwa wieczory i po lekturze! Wciągnęła mnie, rozbawiła, zaciekawiła. Jak będzie z Wami?
Jeśli uważasz, że ta książka może spodobać się Twoim znajomym, udostępnij proszę ten post- będzie mi bardzo miło! Dzięki! 🙂
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję autorowi. Czekam na kolejną Pana książkę- z chęcią przeczytam, gdyż już od teraz uwielbiam Pana poczucie humoru!